Startuj z nami  Dodaj do ulubionych  Napisz do nas
Wieści z Oddziału
Zapis wydarzeń na III Rajdzie Narciarskim
"Szukamy śniegu na Wzniesieniach Górowskich"
Na początku, jak zwykle, były nerwy. Na tydzień przed preferowanym terminem (22 stycznia) spadł śnieg, prognozy były dobre, więc we wtorek 17 stycznia poszły wici: przyjeżdżajcie, robimy rajd! A w środę całkowita zmiana - odwilż, deszcz ze śniegiem i deszcz. Machiny nie można było zatrzymać, ale był potężny stres. Wielki Duch Narciarzy jednak dosypał w Górowie mokrego śniegu i po przyjeździe stres minął.
Niedziela 22 stycznia. Kierownictwo było w internacie o godz. 10.00 i niedługo potem zaczęli przybywać uczestnicy. O 13.00 Hanka, Andrzej z Warszawy i Zbyszek poszli z Kazikiem na "przebieżkę". Nasypem kolejowym pojechali na południowy-wschód, potem na północ do Piastów Małych i do Górowa. Z lekkiej przebieżki zrobiło się 12 km! Pomimo odwilży warunki śniegowe były dobre. Wieczorem było nas już 18 osób. Szef odprawił tradycyjną pogadankę o doborze sprzętu i smarowaniu nart.
Poniedziałek 23 stycznia. Kazimierz poprowadził wycieczkę do Bukowca - z postojem w znanej już świetlicy przy sklepie - i dalej nową trasą przez las w okolicy Sędziwojowa. Wrócili nasypem kolejowym do Górowa, mając "na liczniku" 18 km. Szef ze Zbyszkiem, który poważnie obtarł nogę, przed Bukowcem skręcił na Paustry i tym samym nasypem dotarł do Górowa, robiąc tylko 6 km. Wieczorem była pogadanka o historii tych okolic, dojechał Ryszard z Gdyni.
Wtorek 24 stycznia. Sponsorowany autobus zawiózł nas do Dzikowa. Było zamieszanie z zawracaniem autobusu. Kiedy wysiedliśmy i autobus odjechał, okazało się, że Hanka nie ma sprężynki przy wiązaniu nart. Kiedy po telefonach autobus wrócił, sprężynki też tam nie było. Andrzej z Bielska Białej wytłumaczył, gdzie w pokoju ma zapasową sprężynkę. Hanka wróciła autobusem, znalazła sprężynkę i swoim samochodem dojechała do Dzikowa. Zdołała dogonić grupę, która specjalnie krążyła w okolicy Zamkowej Góry. Ale jej samochód został w Dzikowie... Nauka z tego taka, że nie należy odprawiać autobusu, dopóki wszyscy nie sprawdzą ekwipunku.
Szef Andrzej ze Zbyszkiem pojechali przez las do Pareżek, mając wcześniej informację, że w zaprzyjaźnionej agroturystyce Pana Leśniczego z Dzikowa pali się w kominku. Dodatkowo spróbowali tam kiełbasy z dzika, która rozpływała się w ustach!
Główna grupa z Kazikiem jechała przez las do Orsów i przez Dęby i Sołtysowiznę dotarli do Górowa Iławeckiego. Śnieg był po nocy lekko zmrożony i nośny,"zrobili" 23 km. Jurek podwiózł Hankę do Dzikowa, aby zabrała pozostawiony tam samochód. Skorzystali na tym Andrzej ze Zbyszkiem, którzy zasiedzieli się przy kominku i smacznej kiełbasce w Pareżkach. Kiedy przez Kolonię Dęby nasypem z Kamińska dotarli do szosy, zabrali ich do samochodów Hanka z Jurkiem, wracający z Dzikowa.
Na wieczornych posiadach Hania wystąpiła z podwójnym rewanżem za udzieloną przez Andrzeja z Bielska i Jurka pomoc, na czym skorzystała cała grupa. Szkoda, że ten zwyczaj przyjął się tylko na niektórych wieczorach... Dojechali Andrzej z Olsztyna i Antek z Jaworzna. Tomek z Gdańska uruchomił specjalną stronę internetową rajdu www.szukamysniegu.glt.pl. Od tej pory mieliśmy codziennie ok. 20-tej opis i zdjęcia z aktualnej wycieczki. Super!
Środa 25 stycznia. Rano zdążyli dojechać Tomek i Wacław z Olsztyna. Składkowy autokar dowiózł całą grupę do Toprzyn. Główne siły (16 osób) z Kazimierzem udały się na wschód, aby zdobyć Wzgórze Napoleona (z którego kierował bitwą pod Pruską Iławą). Powtórzono wczorajszy błąd - Andrzej II z Bielska zostawił w autobusie plecak. Samochodu nie udało się zawrócić, ale cała grupa dostarczała Andrzejowi wszystkiego, czego potrzebowałby ze swojego plecaka. Wędrowali przez Wężykowo i Warszkajty, ale z Górą Napoleona były kłopoty z powodu napotkanych płotów. Coraz częściej swobodni wędrowcy napotykają na ograniczenia stwarzane przez właścicieli wykupywanych terenów. Zawrócili na zachód przez Grądzik, Żywkowo i Kierno. Dalej, trzymając się blisko granicy, koło jez. Martwego wyjechali na drogę do Dzikowa. W wiacie pod Zamkową Górą p. leśniczy Konieczny z Dzikowa przygotował ognisko na godz. 16.00. Spóźnili się tylko pół godziny. Andrzejowi z Olsztyna na trasie puściło wiązanie i szedł na piechotę. Pan leśniczy wyjechał po niego samochodem, dzięki czemu zdążył jeszcze na chwilę na ognisko. Grupa Kazika zrobiła tego dnia 31 km!
Piątka "spokojniejszych" narciarzy z szefem Andrzejem skierowała się z Toprzyn od razu na wschód. Przez Dulsin jechali na Sigajny, ale ścieżki leśne wydłużyły nieco drogę. Postój na posiłek wypadł w pięknym uroczysku leśnym, przy gęsto padającym śniegu. Dalej przez Orsy, Pareżki i Dzikowo dotarli do ogniska z 15-minutowym opóźnieniem. Andrzej planował maksymalnie 15 km trasę, ale GPS włożony przez Tomka do plecaka Zbyszka zarejestrował 22 km! To przez "kręcenie" po lesie. Przy gawędzie leśniczego i składkowych kiełbaskach szybko mijał czas przy ognisku i przed piątą, już w ciemnościach docieraliśmy do autokaru czekającego w Dzikowie. Jazda po łatwej, znanej drodze, w nocy ma swój urok.
Czwartek 26 stycznia. Przed 9.00 było umówione z księdzem zwiedzanie Cerkwi Greko-Katolickiej p.w. Podwyższenia Krzyża Św. w Górowie Iławeckim. Nie było księdza proboszcza, który tak fachowo w zeszłym roku objaśniał nam nawarstwienia stylów w tych gotyckich murach z XIV w., ale szef Andrzej zapamiętał sporo, a ksiądz wikary powiedział nam nowe rzeczy o ikonach w liturgii bizantyjskiej. Jak zwykle, ikonostas Jerzego Nowosielskiego zrobił największe wrażenie. O 11.00 umówiony autobus zawiózł grupę pod kierownictwem Kazimierza do Nowej Wsi Iławeckiej. Jadąc przez Woryny i Piasty Małe do Górowa zrobili 16 km. Cały dzień był już mróz i dobre warunki śniegowe.
Szef Andrzej został w mieście dla załatwiania spraw organizacyjnych. Jeszcze przed wyjazdem na trasę z pomocą kilku uczestników "przytaskał" z Urzędu Gminy materiały krajoznawcze i nagrody. Prezes Oddziału PTTK z Elbląga, kol. Andrzej Piziak, przywiózł do szkoły ozdobne dyplomy, karty uczestnictwa i podziękowania. W międzyczasie było dużo nerwów z niedomówionym wcześniej terminem opuszczenia przez naszą grupę internatu. To też doświadczenie na przyszłość, aby pomimo przyjacielskich układów, dokładnie precyzować wszystko na piśmie. Ostatecznie, przy życzliwej postawie dyrektora szkoły p. Olejnika i kierownika gospodarczego p. Szmita znaleziono rozwiązanie. Ze względu na przyjazd do internatu w sobotę dziewięćdziesięcioosobowej grupy, na ostatnią noc ścieśniliśmy się do dwóch segmentów (czterech pokoi), wykorzystując w nich wszystkie 16 łóżek. Akurat na sobotę zostawało nas 16 osób, więc nie było problemu.
Ośrodek Kultury w Górowie Iławeckim ogłosił na plakatach i w Internecie, że o godz. 16.30 odbędzie się spotkanie "z instruktorami narciarstwa biegowego". Z szefem poszli Celina, Tomek i Wacek z Olsztyna oraz Andrzej z Bielska. Pokazaliśmy sprzęt i opowiadaliśmy, jak uprawia się rekreacyjnie narciarstwo. Było kilkoro dorosłych i sporo dzieci. Może nasza obecność w Górowie w połączeniu z sukcesami Justyny Kowalczyk rozpropaguje tu narty.
Z powodu wspomnianych nerwów, na wieczornych posiadach szef Andrzej postawił "szarlotkę" , a Andrzej II z Bielska za pomoc, kiedy nie miał plecaka - inny wartościowy napój. Przykład dany przez Hanię zadziałał... Na ostatnie dwa dni (z obowiązkiem wyjazdu w sobotę!) dobił do nas Andrzej II z Olsztyna.
Piątek 27 stycznia. O 8.30 rano podjechał autokar, który zawiózł nas znowu do Toprzyn. Tutaj za wsią szef założył ćwiczebną pętlę i Kazik z Andrzejem oceniali umiejętności narciarskie uczestników. Za sprawność narciarską przyznano: wśród kobiet - I miejsce Romie, II miejsce Celinie, wśród mężczyzn - I miejsce Jurkowi, II miejsce Mirkowi. Po sprawdzianie uformowały się dwie grupy. "Spokojnych", jadących z szefem, uzbierało się razem 8 osób. Pojechali, jak poprzednio, do Dulsina, potem skręcili na południowy-zachód i przez Kumkiejmy polami dotarli do Dębów, następnie znaną już drogą do Pareżek. Tu znowu miła panna leśniczanka paliła w kominku i serwowała kawę i herbatę. Trasa liczyła ok. 12 km. Nie rozkoszowaliśmy się długo ciepłem kominka, bowiem ok. 15.00 zajechał do wsi umówiony autobus, a grupa Kazika zjechała punktualnie z Tajemniczej Góry.
Grupa Kazika w sile 12 osób pojechała z Toprzyn na Kierno, kierując się dalej na południowy-zachód musieli omijać teren wojskowy. Jechali przez Sigajny i Orsy, weszli na Tajemniczą Górę. Trasa liczyła 20 km, było ok. -8 stopni Celsjusza mrozu i słońce.
Wieczorem najpierw przeprowadzono konkurs krajoznawczy. Pytania były z zeszłego roku, ale pamięć dawnych uczestników trochę szwankowała. Pierwsze miejsce bezapelacyjnie zajął Wacek z Olsztyna, drugie Basia Kal. z Warszawy, trzecie miejsce, po dogrywce, zajął Antoni. Po konkursie było wewnętrzne, "rodzinne" zakończenie, uświetnione ciastem i różnymi napojami. Trochę śpiewaliśmy. Na uroczystość "załapali" się dwaj "waleci": Bogdan i Mirek + pies Benek z Olsztyna, którzy jak w zeszłym roku, przyjechali na jedną noc.
Sobota 28 stycznia. Autokar wywiózł całą grupę do Wiewiórek. Kazimierz zaplanował ciekawą drogę doliną rzeki Elmy na południe, przez Dekstyty i Warskajmy. Potem skręcili na zachód i przez Zielenicę i Dwórzno wrócili od południa do Górowa. Mieli jazdę przez pola, z pięknymi krajobrazami, mróz, słońce i dobre warunki śniegowe. Wrócili, zahaczając po drodze o restaurację "Natangia", już przed 15.00, bowiem o 16.00 była zaplanowana oficjalna uroczystość zakończenia rajdu. Trasa liczyła 19 km.
W tym czasie szef rozliczał się ze szkołą i przygotowywał zakończenie rajdu. Punktualnie o 16.00 w świetlicy zjawili się: poseł na Sejm RP p. Miron Sycz, dyrektor Zespołu Szkół z Ukraińskim Jęz. Nauczania i jednocześnie przedstawiciel władz Powiatu Bartoszyckiego p. Mirosław Olejnik, wicewójt Gminy Górowo Iławeckie p. Kazimierz Montewka, dyrektor Miejskiego Ośrodka Kultury i jednocześnie reprezentująca burmistrza Górowa Iławeckiego p. Anna Jasińska i kierowniczka internatu p. Olga Sycz. Pan poseł Sycz, zaprzyjaźniony z nami od zeszłego roku, dowcipnie zauważył, że spieszył się do nas zaraz po posiedzeniu Sejmu, bowiem - "...moja żona, która chyba się w was zakochała, zagroziła mi 'cichymi dniami', jeśli do was nie zdążę!" Uroczystość przebiegła jak należy, z przemówieniami, podziękowaniami, dyplomami itp. Szef rozdzielił nagrody za wspomniane wcześniej konkursy: narciarski i krajoznawczy, a także dla "najbardziej zawziętej narciarki" - Celiny i "najbardziej zawziętego narciarza" - Andrzeja z Bielska-Białej oraz seniora rajdu - Andrzeja II z Bielska-Białej (rocznik 1932). Na zakończenie śpiewaliśmy polskie i ukraińskie piosenki, a poseł akompaniował na pianinie. Roma "pociągnęła" pięknie "Czeremszynę".
Niedziela 29 stycznia. Kilkoro uczestników wyjeżdżało dopiero po południu. Wobec tego o 10.00 umówiliśmy się po Mszy św. w kościele rzymsko-katolickim. Byli: szef, Celina i dwaj Andrzeje z Bielska, Antek z Jaworzna, Andrzej z Warszawy i Jurek z Elbląga. Zaczęliśmy w lesie na północnym skraju miasta koło kąpieliska. Ten las nie okazał się przyjazny, bowiem każda ścieżka wyprowadzała nas na szosę do Dębów. W końcu pojechaliśmy skrajem tej szosy na północny skraj lasu i wykręciliśmy do Górowa przez pola. Było ponad 10 stopni mrozu, słońce i nośny śnieg. Zrobiliśmy 6 km. Bardzo dobre zakończenie naszego tygodniowego wędrowania po Wzniesieniach Górowskich, które Natangowie nazywali Stablakiem.
Zapiski końcowe. Uff! Z pomocą sił nadprzyrodzonych i przyrodzonych, wszystko się udało! Dziękuję gospodarzom Ziemi Górowskiej za życzliwość, Oddziałowi PTTK za umiejętne współdziałanie, Kazimierzowi za wspaniałe poprowadzenie tras, Tomkowi za super-informatykę, a przede wszystkim uczestnikom - za to, że łyknęliśmy prawdziwej przyjaźni na szlaku!
Dla statystyki informuję, że wszystkie wycieczki liczyły 145 km, wypadków i urazów narciarskich nie było.
Więc choć zbliża się czarne słowo "koniec", to jest ono początkiem przygotowań do następnego rajdu.
Andrzej Wiśniewski
[wstecz]